Nawet na bardzo krótkim locie - serwis w postaci napoju do wyboru ( począwszy od wody, poprzez cole a na alkoholach kończąc - lokalne piwko czy też rum) a także w przypadku lotu krajowego - chipsy z yuki - lokalny przysmak. Sporo miejsca na nogi.
Linia notorycznie się spóźnia, przy moim locie (domestic) spóźnienie wyniosło ok. 30 minut - lot trwał ok. 50 minut. Z realcji lokalsów dowiedziałem się, że spóźnienia są bardzo częste. Stary wysłużony Fokker 50.
Niestety nie zauważyłem. No chyba, że ktoś lubi małe lotnisko, ale żeby miało szczególny klimat to nie.
Wielki chaos. Kolejki do gateów, kolejki do security, kolejki do odprawy i do kontroli celnej też. W zasadzie nikt nad tym nie panuje. Każdy chodzi jak chce, a koniec końców wyciąga się ludzi z końca kolejki jak jest obawa, że nie zdąży.
Blisko z kontroli bezpieczeństwa do gate !? - może to.
1.Kolejka do kontroli bezpieczeństwa na ok. 40 minut. W niedziele 4 loty w odstępie 1 godziny, a otwarte tylko dwie kontrole. Bardzo szczegółowe ok rozumiem, ale to dlaczego otwarte tylko dwie? 2. Dodatkowa kontrola - "dodatkowym urządzeniem" - pytam się co to za kontrola - otrzymuje odpowiedź : do dodatkowego urządzenia. - ale co to za urządzenie. No urządzenie, które dodatkowo kontroluje, wyrywkowo pasażerów. No dobrze, ale co ono kontroluje? - nie mogę powiedzieć. Jak widać pełna profeska. Człowiek jest kontrolowany tylko nawet nie wie na jaką okoliczność. 3. Mój bagaż w WaW otrzymałem otwarty. Na szczeście mogli tylko zabrać spocone koszulki po półmaratonie Poznańskim, skarpety lub mocno zużyte buty. Ławica to dla mnie miejsce z kosmosu. Niestety.
Stary wysłużony Fokker 50.
2. Dodatkowa kontrola - "dodatkowym urządzeniem" - pytam się co to za kontrola - otrzymuje odpowiedź : do dodatkowego urządzenia. - ale co to za urządzenie. No urządzenie, które dodatkowo kontroluje, wyrywkowo pasażerów. No dobrze, ale co ono kontroluje? - nie mogę powiedzieć. Jak widać pełna profeska. Człowiek jest kontrolowany tylko nawet nie wie na jaką okoliczność.
3. Mój bagaż w WaW otrzymałem otwarty. Na szczeście mogli tylko zabrać spocone koszulki po półmaratonie Poznańskim, skarpety lub mocno zużyte buty.
Ławica to dla mnie miejsce z kosmosu. Niestety.